I.
Man in Black.
Johnny Cash,
człowiek w czerni. Jeden z gigantów rock’n’rolla i cuntry. Niepowtarzalny głos,
biografia na podstawie której można by śmiało nakręcić wciskający w fotel film.
Człowiek który upadł i niczym feniks z popiołów powstał. Człowiek obok którego
twórczości i życia nie można przejść obojętnie. Około rok temu zafascynowany utworem,
który zamierzam dzisiaj zaprezentować, skreśliłem kilka słów. Idąc długą,
ciemną drogą do rodzinnego domu, napisałem:
II.
Chmura (Noc,
deszcz i Johnny Cash)
Oczy
szybko przyzwyczajają się do ciemności, wyłapują delikatne pomruki światła
majaczącego z rozprószonych po nieboskłonie gwiazd. Słowa w tej scenerii brzmią
inaczej, sięgają głębiej. Bezpośrednio dotykają duszy. W słuchawkach dźwięczał
powtarzany w nieskończoność Johnny Cash ze swoim utworem „God's Gonna Cut You Down”. Żużel skrzypiał pod podeszwami butów. Wracałem. Szedłem do domu. “You can run on for a long time. Run on for a
long time” wyszeptał Johnny „Run on for a
long time. Sooner or later God'll cut you down. Sooner or later God'll cut you
down”.
Czyż jest inaczej? Pomyślałem
Moim zmęczonym długim dniem oczom, ukazał się olbrzymi cień na niebie, sunący w
moja stronę. Powoli pożerał kolejne gwiazdy zbliżając się do mnie. „Go tell that long tongue liar. Go and tell that midnight rider. Tell the rambler, the
gambler, the back biter. Tell 'em that God's gonna cut 'em down”. Cień gnał niczym drapieżne zwierze szczerząc kły
i wyciągając pazury. Noc zrobiła się ciemniejsza, tylko pamięć nóg
przemierzających tą drogę tysiące razy trzymała mnie na kursie. Małe okienka
domów świeciły żółtym światłem, gdzieś w niedoścignionej oddali. Oddech bestii
szarpnął mną, zimny przeszywający wiatr uderzył od strony mitycznego
stworzenia. Nasi przodkowie modlili się
do nich, przeszło mi przez myśl, nie
bez powodu. „Well
my goodness gracious let me tell you the news. My head's been wet with the midnight dew. I've been down on bended
knee talkin' to the man from Galilee ”. Pierwsze
krople delikatnie dotknęły mojej głowy. Cień był nade mną, otaczał mnie i
obejmował swoja mocą, kolejne krople uderzały z mniejsza gracja. Były
intensywne, zimne i zuchwałe. Atakowały zewsząd, niesione na skrzydłach wiatru
nie przejmowały się niczym. „He spoke to me in the voice so sweet. I
thought I heard the shuffle of the angel's feet. He called my
name and my heart stood still. When he said, John go do My
will!”” Byłem
niemal na miejscu, atakowany wiatrem i deszczem nie zwolniłem kroku. Wracałem.
Szedłem do Domu. W uszach brzmiał Johnny Cash, oczy zamykały się ze znaczenia. Wracałem.
„You can run on for a long time
Run on for a long time
Run on for a long time
Sooner or later God'll cut you down
Sooner or later God'll cut you down”
Run on for a long time
Run on for a long time
Sooner or later God'll cut you down
Sooner or later God'll cut you down”
I.
God's
Gonna Cut You Down!
Pomimo minionego
czasu, pomimo przemierzenia muzycznego oceanu, ciągle wracam do tego utworu.
Intymność jaką wywołuje Cash, barwa jego głosu i klimat jaki tworzy jego postać
jest nie do opisania. Johnnego nie ma już niestety z nami, był to człowiek,
który przeżył naprawdę dużo i nie skąpi nam zdobytej mądrości.
Pozdrawiam!
Paweł Piotr Pisarczyk.