I. Na początku był chaos
Przeglądając
nagłówki głównych opiniotwórczych portali natrafiłem na artykuł dotyczący Mamy Madzi. Zaciekawiło mnie to ogromnie,
w moim chorym umyśle zapaliła się czerwona lampka, krzycząc: Achtung! Achtung! Achtung! Zmysł teorii
spiskowych kazał mi przeszukać sieć.
Trafiłem na projekt ustawy 1066: „O udziale zagranicznych
funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych
działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”. Antyrządowe media i ludzie wyznający jawnie
swoją niechęć do jaśnie panujących, jednogłośnie
okrzyknęły to kolejnym rozbiorem Polski i
ustawą o bratniej pomocy. Czy jest
tak źle? Zobaczmy.
II. Jak Kain zabił Abla.
Nie chcąc opierać
się wyłącznie na tym co mówią prezenterzy, publicyści oraz inne autorytety,
postanowiłem zadać sobie trud i zapoznać się osobiście z tymże projektem.
Udałem się w ciemne rejony Internetu i
z oficjalnej strony naszego sejmu pobrałem wersje elektroniczną projektu
ustawy. Poczym skalałem się jej lekturą. Co z niej wynika? Wszystko po kolei.
W jakich okolicznościach bratnia pomoc może być wezwana? Aby
przeprowadzić „wspólne operacje – wspólne działania prowadzone na terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej z udziałem zagranicznych funkcjonariuszy lub
pracowników:
a) w
formie wspólnych patroli lub innego rodzaju wspólnych działań w celu ochrony
porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości –
prowadzone przez funkcjonariuszy lub pracowników Policji, Straży Granicznej,
Biura Ochrony Rządu lub Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
b) w
związku ze zgromadzeniami, imprezami masowymi lub podobnymi wydarzeniami,
klęskami żywiołowymi oraz poważnymi wypadkami w celu ochrony porządku i
bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości – prowadzone przez
funkcjonariuszy lub pracowników Policji, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu
lub Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
c) w
ramach udzielania pomocy przez specjalną jednostkę interwencyjną, o której mowa
w decyzji Rady 2008/617/WSiSW z dnia 23 czerwca 2008 r. w sprawie usprawnienia
współpracy pomiędzy specjalnymi jednostkami interwencyjnymi państw
członkowskich Unii Europejskiej w sytuacjach kryzysowych (Dz. Urz. UE L 210 z
06.08.2008, str. 73) – prowadzone przez funkcjonariuszy lub pracowników Policji”.
Niby nic strasznego, przecież zagraniczna policja pomagała przy EURO – tylko,
wtedy byli także zagraniczni kibice.
Kto i
na ile może zaprosić bratnią pomoc? „Komendant
Główny Policji, Komendant Główny Straży Granicznej, Komendant Główny Państwowej
Straży Pożarnej albo Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jeżeli
przewidywany okres pobytu zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników państw
członkowskich Unii Europejskiej, zwanej dalej „UE”, lub innych państw
stosujących dorobek Schengen nie przekracza 90 dni od dnia wjazdu na terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej, a ich liczba nie przekracza 200 osób”. Wszystko fajnie, cywilizowany zachód
przyjedzie szerzyć nam demokracje. Jednak troszkę niżej możemy zauważyć także
że ugościmy: „przewidywany okres pobytu zagranicznych funkcjonariuszy lub
pracowników z państw niebędących członkami UE lub państw niestosujących
dorobku Schengen, nie przekracza 90 dni od dnia wjazdu na terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej, a ich liczba nie przekracza 20 osób”. Z Białorusi bliżej niż z UE, a tamtejsza
policja wybornie radzi sobie z demonstrantami zagrażającymi bezpieczeństwu
państwa.
Co ciekawe; „Okresy, w
których zagraniczni funkcjonariusze lub pracownicy przebywają na terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej, biorąc udział we wspólnych operacjach lub wspólnych
działaniach ratowniczych, nie są uważane za okresy pobytu wpływające na zmianę
miejsca zamieszkania dla celów opodatkowania podatkiem dochodowym zgodnie z
prawem Rzeczypospolitej Polskiej.” Przyjadą
zaprowadza porządek, dostaną zakwaterowanie, zwrot kosztów dojazdu
wynagrodzenie, wszystko bez podatków – wszystko na nasz koszt.
„Art. 8. 1. Zagraniczni funkcjonariusze biorący udział we
wspólnych operacjach mają prawo do:
(…)
4) użycia
broni palnej w sposób i w trybie określonych w ustawie z dnia 6 kwietnia 1990
r. o Policji:
a) w celu
odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność
zagranicznego funkcjonariusza lub pracownika albo innej osoby,
b) w
przypadkach określonych w art. 17 ust. 1 pkt 2–9 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r.
o Policji i w celu przeciwdziałania czynnościom zmierzającym do bezpośredniego
i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność zagranicznego
funkcjonariusza lub pracownika albo innej osoby – na rozkaz dowódcy;
(…)”. Co to
oznacza? Kiedyś, gdy obywatel służb porządkowych obcego państwa używał broni na
terenie innego było to jasne, a dziś?
III.
W twoich
rękach - los twój!
Lektura projektu
ustawy numer 1066 zrodziła w moje głowie wiele pytań. Co jeśli funkcjonariusz bratniej pomocy przekroczy swoje uprawnienia? Użyje
broni palnej bez przesłanek do tego? Zabije polskiego obywatela? Nasi rządzący
nie radzą sobie z pociągnięciem do odpowiedzialności polskiej policji gdy ta
przekroczy uprawnienia, co mowa zagraniczni funkcjonariusze. Co jeśli w trakcie
takich działań, przypadkiem zginie dziecko? Matka nie będzie miała prawa do
sprawiedliwości? Nie mówię że ustawa od początku do końca jest bezsensownym
pomysłem. W przypadku faktycznych klęsk żywiołowych ułatwiłoby to współprace.
Jednak fani teorii spiskowych zobaczą ten argument jako lukrową polewę. Polewę
która zasłania ustawę pozwalającą rządzącym rozprawiać się z manifestacjami rękami
obcych. „Nie mogliśmy przewidzieć zachowania Papuonowogwnejczyków, jednak nie
zostawimy tak tej sprawy, podejmiemy kroki dyplomatyczne, zostanie także
powołana komisja śledcza, której zadaniem będzie wyjaśnienie sprawy.” Możemy to
usłyszeć?! Użyłem tylko fragmentów projektu ustawy, polecam zapoznanie się z
jej całością, aby mieć zupełny ogląd w tej kwestii.
Pozdrawiam!
Paweł Piotr Pisarczyk.
Paweł Piotr Pisarczyk.