Wszystko zaczęło
się od mocnego postanowienia. Jak to często bywa równie szybko się skończyło –
spłoną ten słomiany zapał. Jednak, trening słabej-silnej woli czyni cuda! Zatem
wszystko po kolei. Zima minęła, niedźwiedzie budzą się ze snu, te które
podjadały mają puszyste futerko. Takie energetyczne zapasy zgromadzone na zimne
dni, tylko… zimne dni się skończyły, a puszyste futerko zostało! W sumie, kto
by się tym przejmował, „pod dużym kamieniem, duża ryba” mówi przysłowie. Niby w
porządku, ryba może być, ale z takim kamieniem chodzić to już nie wygodnie.
Krok pierwszy! – przekopać Internet!
„Superdiety”, „sposoby na odchudzanie”,
bla bla to, bla bla tamto! Ale o so chozi?
Kilka sensownych spostrzeżeń. Zajrzeć do kuchni, to podstawa. Tak jak
tłumaczą dietetycy, jeść mniej ale częściej i dużo wody! Jabłka czynią cuda!
Wystarczy wkleić jabłuszko do menu i efekt murowany, a reszta? Woda i soki. Niestety,
wszelkiego rodzaju napoje gazowane itp. w naszej wulkanizacyjnej przygodzie,
zagrają role leniwego majstra, który ma czas, a wszystko zrobi się! Samo nic się
nie zrobi Nie chodzi to o zupełną zmianę diety czy faszerowanie się kilogramami
jabłek, należy zachować umiar we wszystkim.
Krok drugi! – ruszyć tyłek sprzed
laptopa!
Są wśród
nas ludzie, którzy biegają jedynie za pomocą shift’a, są, lecz coś takiego nie
pomoże w walce z puszystym futerkiem. Chodzić, biegać, skakać, ruszać się!
Chwalebne aeroby – „Trening aerobowy: trening angażujący większe partie mięśni
do pracy, najczęściej jest to bieganie, jazda na rowerze, orbitrek, wiosła.
Sprzyja spalaniu tkanki tłuszczowej, najlepiej gdy jest wykonywany na czczo.
Powinien trwać minimum 45 min. i powodować podniesienie tętna do odpowiedniego
poziomu. Najefektywniejsze tętno dla ćwiczeń aerobowych to od 55% do 85%
maksymalnego tętna.
Aby wyliczyć to tętno korzystamy ze wzoru:
HR max = 220 – wiek
Teraz obliczam granicę dolną (55% tętna) i górną (85% tętna) wg wzoru:
HR max x 55% = granica dolna dla aerobów
HR max x 85% = granica górna dla aerobów”
Krok trzeci! – wytrzymać!
Najtrudniejszy
krok w kruszeniu kamienia, nic w ciągu dnia się nie zmieni, nie zmieni się też
w przeciągu tygodnia, potrzeba miesięcy. Jednak, jest to niezupełnie prawda,
ponieważ wydarzą się rzeczy które zjawią się prawie natychmiast. Niemalże
natychmiastowe efekty. Dystans który biegasz, w jakiś magiczny sposób będzie zajmował
coraz mniej czasu. Na duszy będzie jakoś lżej, krok będzie żwawszy, uśmiech
szerszy, oddech głębszy, same przyjemności. Wystarczy ruszyć tyłek, jest to
ciężkie, łamie się wygodne lenistwo, nic nieróbstwo.
Społeczeństwo
jakim powoli stajemy się w procesie wszędobylskiej globalizacji, na wzór
naszych „rozwiniętych” przyjaciół zaczyna oscylować pomiędzy McDonaldem a
stołem chirurga plastycznego. Massmedia oferują nam szybkie przyjemności,
hamburger, frytki, cola, liposukcja. Szybko w jedną, szybko w drugą. Po co się męczyć,
tracić czas? Przecież lepiej zajadać się pizzą, siedząc przed TV/komputerem niż
chrupać jabłko czytając książkę. Oto kierunek ludzkości, świat marionetek.
Karmionych krótkimi przyjemnościami, ile czasu potrzeba by ludzie, niczym psy Pawłowa,
ślinili się widząc zapaloną lampkę w TV. Uwaga czas na przyjemność! Ja wybieram
jabłko! Wybieram to czego nie zamówię przez telefon, Internet. Za co nie zapłacę przelewem, paypassem. Idę biegać, by oddychać, by żyć, by myśleć!! Do zobaczenia na „trasie”.
Pozdrawiam!
Paweł Piotr Pisarczyk